Daniel Dae Kim wciąż czeka na swój moment w komedii romantycznej. W międzyczasie jest „Butterfly”

SEUL, Korea Południowa – Po trzech dekadach w Hollywood Daniel Dae Kim zagrał w thrillerach szpiegowskich, epickich filmach science fiction i dramatach medycznych. Ale jest jedna rola, której koreańsko-amerykański aktor nie potrafił zagrać: romantycznego głównego bohatera. „Po tylu latach wciąż czekam na romantyczną rolę drugoplanową” – mówi Kim ze śmiechem.
Jego najnowszy projekt, „Butterfly”, z gwiazdorską obsadą, w której znaleźli się czołowi koreańscy aktorzy Kim Tae-hee i Park Hae-soo („Gra o kałamarnicę”), opowiada historię byłego agenta amerykańskiego wywiadu w Korei Południowej, którego przeszłość go dogania. Premiera filmu odbyła się na Amazon Prime w Stanach Zjednoczonych i innych krajach na początku tego miesiąca, ale w piątek zadebiutuje w Korei.
W niedawnym wywiadzie dla agencji Associated Press w Seulu w Korei Południowej Kim opowiedział o jednym ze swoich największych żalów, podzielił się przemyśleniami na temat lekcji kulturowych, jakie wyniósł z koreańsko-amerykańskiej koprodukcji, i opowiedział o tym, jak to jest być pomostem między dwiema kulturami, realizując jednocześnie swoją misję opowiadania historii, „które jeszcze nie zostały opowiedziane”. Wywiad został zredagowany w celu zapewnienia przejrzystości i zwięzłości.
KIM: Jako producentka wykonawcza tworzę miejsca pracy. Jestem osobą odpowiedzialną za wiele osób i będę walczyć o innych o wiele mocniej niż o siebie. Kiedy czuję, że ktoś z obsady, ekipy lub scenarzystów nie jest traktowany poważnie, nie boję się z nikim rozmawiać i prowadzić trudnych rozmów.
KIM: Każdego dnia coś musiało zostać dosłownie przetłumaczone, zarówno poprzez język, jak i styl pracy. W Korei, ponieważ jest to społeczeństwo bardziej konfucjańskie, hierarchia działów jest bardzo jasna. Musieliśmy nauczyć się rozmawiać z kierownikiem działu, który następnie rozmawiał z personelem, zamiast zwracać się bezpośrednio do pracowników w przypadku problemów z którymś z nich. Takie rzeczy były nowością dla Amerykanów.
KIM: Chyba w 2007 roku dostałam mandat za jazdę po pijanemu, pracując nad „Zagubionymi” i żałuję tej nocy każdego dnia mojego życia. Czułam wtedy ogromny wstyd, ogromne poczucie winy, ogromny żal. Czułam się okropnie z powodu rodziców, bo nie tak, jak moim zdaniem chcieli mnie wychować. Myślę, że z odpowiedniej perspektywy te rzeczy, te błędy, które popełniłeś, mogą być naprawdę pomocne w życiu, ponieważ mogą cię ukierunkować na pewne sposoby.
KIM: Już to widzimy. Jeśli spojrzeć na to, co stało się z Paramount i CBS News, widzimy mrożący efekt na wolność słowa, dziennikarstwo i DEI. „DEI” to dziś złe słowo, ale dla mnie DEI to nie chwilowa moda. Idea inkluzywności nie jest trendem politycznym. To moje życie. To coś, czym żyłam przez dekadę, odkąd pracuję w tym biznesie.
KIM: Jestem człowiekiem, więc każdy ma takie dni, że myśli: „Och, to jest za trudne”, a innego dnia: „Nie mogę się doczekać, żeby to zrobić”. Ale myślę, że jednym z powodów, dla których gram i produkuję, jest to, że czuję, że jest wiele historii do opowiedzenia, które jeszcze nie zostały opowiedziane, a jedną z nich jest historia koreańsko-amerykańskiego pochodzenia.
KIM: Spotkałam się z tak ostrą krytyką po zagraniu w „Lost”, że musiałam nauczyć się nie brać tego tak osobiście, bo bardzo mnie to wtedy bolało. Kiedy przyjechałam do Korei, mając 18 lat, taksówkarze strasznie mnie gnębili, bo nie mówiłam płynnie po koreańsku. Pytali: „Jesteś Koreańczykiem, masz koreańską twarz, dlaczego nie mówisz po koreańsku?”. Nigdy nie myśleli o doświadczeniu imigranta z innego kraju. Ale teraz Korea jest tak przyzwyczajona do takich rzeczy, że ludzie są o wiele bardziej wyrozumiali.
KIM: Mam wiele współczucia dla aktorów, którzy na początku kariery wcielają się w stereotypowe role, bo potrzebują sposobu, żeby się w nich przebić. Jest o wiele łatwiej, gdy już odniesie się sukces i ma się lepszą pozycję, bo ma się większą stabilność finansową. To coś, o czym nie trzeba myśleć, jeśli nie jest się osobą czarnoskórą ani mniejszością w Stanach Zjednoczonych. Nie myśli się o tym, co ta rola oznacza dla reszty narodu czy grupy etnicznej. Po prostu robi się to, do czego się czuje się pociągającym, i to jest bardzo wyzwalające. Mam teraz to szczęście, że mogę podejmować te same decyzje. Ale nigdy nie uciekam od faktu, że wszystko, co robię, będzie oglądane i postrzegane przez tak wiele osób, ocenianych przez ich własne pryzmaty i filtry.
KIM: Wciąż czekam na zagranie głównej roli romantycznej po tylu latach. Nigdy nie miałam okazji i to jedna z tych ciekawych rzeczy, bo wyglądam tak, jak wyglądam jako Azjatka-Amerykanin, a Azjaci nigdy nie byli uważani za przystojnych ani seksownych. To się jednak teraz zmienia. Przyjaźnię się z Jimmym O. Yangiem i kilka lat temu zagrał główną rolę romantyczną w komedii romantycznej. Powiedziałam do Jimmy'ego: „Kto by pomyślał, Jimmy, że to ty będziesz tym romantycznym bohaterem?”. Ale bardzo się cieszyłam, bo to oznaczało, że inaczej postrzegaliśmy azjatyckich mężczyzn.
___
Juwon Park jest na X: https://x.com/juwonreports .
ABC News